Kamienie Sinclaira
Jeszcze kilkanaście lat temu z lewej strony obok wejścia do kościoła św. Bartłomieja
w Nowogrodzie Bobrzańskim tkwiła w murze płyta nagrobkowa z mocno zatartym przez czas,
lecz jeszcze czytelnym napisem, który w polskim tłumaczeniu brzmiał: Tutaj spoczywa
szlachetny i prawy Malcolm Sinclair, major, wierny sługa Szwecji, urodzony w roku 1691
ze związku sir Douglasa Sinclaira i lady Hamilton. Piaskowej płyty już dzisiaj nie
ma, trudno stwierdzić, co się z nią stało.
Pomnik poświęcony zamordowanemu posłowi. Zdjęcie z lat 30. XX wieku.
Kim był Malcolm Sinclair, co sprowadziło tego Szkota
w szwedzkiej służbie do leżącego na polsko-sasko-pruskim pograniczu maleńkiego
miasteczka, dlaczego pochowano Sinclaira w Nowogrodzie Bobrzańskim? Pomógł przypadek.
Przeglądając na początku lata 1982 roku znajdujące się w Archiwum Państwowym
w Zielonej Górze stare dokumenty Księstwa Żagańskiego, znalazłem rękopis w języku
francuskim, w którym w kilku miejscach wymieniona została nazwa Nowogród Bobrzański.
Rękopis, składający się z czterech luźnych kartek obustronnie zapisanych, nosi datę
13 sierpnia 1740 roku i podpisany jest nazwiskiem Couturier. Dokładne studium tego
dokumentu ujawniło w tekście inicjały "barona M.S.". Był to początek archiwalnej
przygody, która doprowadziła do ujawnienia treści tego tajemniczego epitafium
z nowogrodzkiego kościółka.
Jest późna jesień 1738 roku. W dalekim Konstantynopolu przy wysokiej Porcie funkcje
szwedzkiego posła pełni major baron Sinclair. Trwa wojna rosyjsko-turecka. Od pewnego
czasu Rosjanie podejrzewają szwedzkiego rezydenta w Konstantynopolu o działalność
godzącą w interesy rosyjskie w tej części świata. Pisze o tym w swoich pamiętnikach
sir George Hiltl, poseł angielski w Turcji: "Rosjanie oskarżają Sinclaira o nieustanne
podjudzanie Porty przeciwko Rosji; Sinclair obiecywał Turcji pomoc militarną
Królestwa Szwecji w toczącej się wojnie..."
Wczesną wiosną 1739 roku, wezwany nagle do powrotu do Szwecji, opuszcza
Konstantynopol w towarzystwie francuskiego kupca Couturier. Podróż na terenach
kontrolowanych przez Portę odbywa się pod osłoną przydzielonego mu oddziału jazdy
tureckiej. Potem musi radzić sobie sam. Celem Sinclaira było dotrzeć do Stralsundu
nad Bałtykiem, tam oczekiwać ma na niego statek, który przewiezie go do Szwecji.
Nagły wyjazd Sinclaira z Konstantynopola nie uszedł uwadze rosyjskich szpiegów.
Petersburg był na bieżąco i dokładnie informowany o trasie podróży szwedzkiego
posła. Także Sinclair zdaje sobie sprawę z grożącego mu niebezpieczeństwa.
Nawet w granicach Rzeczypospolitej nie był bezpieczny.
Na początku czerwca Sinclair i Couturier są już we Wrocławiu. Cesarski Dyrektor
Policji, hrabia Gottfried Schaffgotsch, przesłuchuje przybyszów. Sinclair jest
nader kłopotliwym gościem w granicach państwa Karola IV; Wiedeń pragnie jak
najprędzej pozbyć się go. Sinclair otrzymuje polecenie natychmiastowego opuszczenia
granic monarchii, gdyż interes Austrii wymaga ułożonych stosunków z Rosją.
Petersburg kategorycznie domaga się wydania Sinclaira i przewożonych przez niego
dokumentów. Do Wrocławia przybywa rosyjski pułkownik Darewski. Posiada on
pełnomocnictwo swoich władz do aresztowania Sinclaira. Przybywa za późno. Sinclair
jest już w drodze na północ.
Pomnik poświęcony zamordowanemu posłowi.
Rysunek z "Kalendarza domowego" z 1937 roku.
Do tragedii dochodzi 28 czerwca 1739 roku między wsią Piaski a Nowogrodem
Bobrzańskim. Powóz wiozący posła i jego towarzysza podróży został otoczony przez
oddział konnych jeźdźców. Z relacji Couturiera dowiadujemy się, że jeden z jeźdźców,
podający się za kapitana Kettelera, zażądał okazania dokumentów, następnie kazał
Sinclairowi wysiąść z powozu, a gdy ten ostatni zaprotestował, otrzymał śmiertelne
cięcie szablą. Powóz przeszukano, wszystkie papiery zostały zabrane, zwłoki
zostawiono koło powozu, konie wyprzęgnięto i zabrano. Z dokumentu Francuza wynika
dalej, że oddział liczył sześciu ludzi, a podający się za Kettlelera mówił po
niemiecku, reszta milczała.
Kim byli ci ludzie? Rozbójnikami? Płatnymi mordercami? Couturier nic na ten temat
nie mówi, chociaż fakty, które nastąpiły po 28 czerwca, mogą utwierdzić w przekonaniu,
że akcja pod Nowogrodem Bobrzańskim przeprowadzona była z inicjatywy Petersburga.
Couturiera, naocznego świadka zabójstwa Sinclaira, uprowadzono do Drezna, gdzie
z polecenia Kayserlinga, rosyjskiego posła przy warszawsko-wiedeńskim dworze, został
26 sierpnia 1739 roku zwolniony i odesłany do Francji. Rola Couturiera w całej tej
sprawie jest bardzo dwuznaczna. Część historyków niemieckich i szwedzkich wręcz
twierdzi, że Francuz był agentem rosyjskim zorientowanym od samego początku co
do losu Sinclaira . Do tej sprawy jeszcze wrócimy.
Trudno dziś ustalić, czy rękopis w aktach Księstwa Żagańskiego jest oryginałem czy
też kopią; jaką drogą dotarł do książęcego archiwum? Nowogród Bobrzański w owym
czasie wchodził w skład hrabstwa Żary, którego właściciele, Promnitzowie, byli
lennikami króla polskiego i króla saskiego Augusta III. Król w swojej polityce
zewnętrznej współdziałał z Rosją. Akcja pod Nowogrodem Bobrzańskim nie wywołała
żadnego protestu ze strony Warszawy i Drezna. Zareagowała natomiast Austria.
Graniczące z hrabstwem Żary Księstwo Żagańskie było we władaniu książęcego rodu
Lobkowitzów i stanowiło do 1749 roku lenno korony austriackiej. Ferdynand Lobkowitz,
książę na Rodnicach i Żaganiu, jako minister spraw wewnętrznych Karola VI był
poważnie zaniepokojony tym wydarzeniem. Minister uważał, że napadu na Sinclaira
dokonano jeszcze w granicach cesarstwa, że zabito go, zanim zdołał opuścić granice
monarchii: obszar położony między miejscowościami Piaski-Klępina-Nowogród Bobrzański,
z wyłączeniem tej ostatniej, należał do Księstwa Żagańskiego. Sprawa tym bardziej
wymagała śledztwa, że zabójstwo szwedzkiego posła na cesarskim terenie przez bliżej
nieznanych sprawców stawało się głośne. Możliwe też, iż podczas dochodzenia
dowiedzieli się o przetrzymywaniu Couturiera w drezdeńskiej siedzibie poselstwa
rosyjskiego i zażądali od Kayserlinga wyjaśnień. Austriakom Francuz nie był
postacią obcą, przesłuchiwano go już we Wrocławiu. Jego tajemnicze zniknięcie po
zabójstwie Sinclaira, późniejszy pobyt w Dreźnie i wyjazd do Francji, nie mogły
nie zwrócić uwagi austriackich prokuratorów. Hipotetycznie przyjąć należy, że
francuskojęzyczny dokument w książęcym archiwum, podpisany nazwiskiem Couturier,
jest dziełem urzędu Kayserlinga. W tym kontekście fakt pobytu Couturiera w
rosyjskim poselstwie w Dreźnie wydaje się bezsporny, a twierdzenie niektórych
historyków, jakoby Couturier był agentem rosyjskim - uzasadnione. Bo jakże można
inaczej wytłumaczyć uwolnienie Francuza, jedynego świadka zbrodni, który będąc
na wolności, mógłby wskazać morderców Sinclaira i ich mocodawców.
Zwłoki Malcolma Sinclaira znaleźli nazajutrz po zabójstwie klępińscy chłopi
i według "Kroniki Parafii w Nowogrodzie Bobrzańskim", pochowali je na wiejskim
cmentarzu we wsi Klępina. Skąd więc wzięło się epitafium na murze kościoła świętego
Bartłomieja? Otóż w roku 1802 Nowogród Bobrzański czasie stał się własnością
ekscentrycznego Szweda hrabiego Mellina. Tenże to Mellin funduje w roku 1804 płytę
nagrobną ku pamięci barona Malcolma Sinclaira, na której kazał umieścić napis
"Tutaj spoczywa..."
Mellin doskonale wiedział, że szczątki Sinclaira jeszcze przed wojnami śląskimi
zostały ekshumowane i przewiezione do Szwecji. Był to jeden z ekscentrycznych
pomysłów hrabiego, podobny do tego, kiedy to na początku listopada 1806 roku
wkraczającego do miasteczka na czele francuskiego oddziału generała Doussina
przywitał w stroju arystokraty z epoki Ludwika XVI, trzymając w ręku drzewce,
na którym powiewała flaga Burbonów.
Casus "Sinclair" nie wywołał kryzysu politycznego ani konfliktu zbrojnego.
Szybko o nim zapomniano. Na horyzoncie europejskim gromadziły się bardziej groźne
chmury. Wojowniczy Hohenzollern Fryderyk II, nie godząc się "na damską" sukcesję
tronu po Karolu VI w osobie Marii Teresy, w roku 1740 wkroczył na Śląsk. Nowogród
Bobrzański i Księstwo Żagańskie dostały się pod rządy pruskie. Ślad opowiedzianych tutaj
wydarzeń pozostał w archiwalnym zapisie.
Autor: Jerzy Piotr Majchrzak
Artykuł z 3 grudnia 1994 roku
zamieszczony w
Gazecie Wyborczej
|